Na Dolnośląskim Szlaku Piwa i Wina – Dolina Baryczy
Szlak piwa i wina? Brzmi kusząco, prawda?
Od kilku lat rzemieślnicze browary i rodzinne winnice tworzą na mapie województwa dolnośląskiego ciekawy szlak.
Bo szlak winnic kojarzy się raczej z Toskanią, Alzacją czy Renem… A tu proszę, mamy prawdziwą polską Toskanię.
Na Dolnośląskim Szlaku Piwa i Wina jest już ponad trzydzieści miejsc i pewnie wkrótce będą dołączać kolejne.
Zawsze powtarzam, że na Dolnym Śląsku jest wszystko (tak, oprócz morza) nie jest więc dziwne, że mamy tutaj najlepsze w kraju warunku klimatyczne (najwięcej ciepłych dni) i glebowe (minerały!) do uprawy winorośli. W naszym krajobrazie pojawia się coraz więcej zielonych rzędów winogronowych krzewinek. Można powiedzieć, że wracamy do tradycji, wszak produkcja wina i piwa sięga na Dolnym Śląsku czasów średniowiecza i zakonu Cystersów. To oni zapoczątkowali na tym terenie uprawy w XIII wieku i przywieźli z Francji winiarskie i browarnicze know-how.
Wg rocznika statystycznego w 1787 roku na Śląsku funkcjonowało 1217 winnic
Pamiątki z wakacji
Z zagranicznych wojaży zazwyczaj przywozimy butelkę lokalnego wina, które nam zasmakowało. Najlepiej takie z małej, rodzinnej winnicy. Od pewnego czasu takie pamiątki przywożę z wycieczek po Dolnym Śląsku. Jestem fanką białych i różowych lekkich win. Lubię latem posiedzieć na tarasie z przyjaciółką, poplotkować przy lampce. Lubię w domu mieć zapas dobrego wina z dolnośląskich winnic, które wyjmuję na wyjątkowe okazje, na spotkania rodzinne i przytulne wieczory. Blisko mam do winnicy Silesian, czy Adorii i oczywiście wszystkich spod Ślęży, gdzie robię (nie)winne zakupy. Także na prezenty!
A jeśli chodzi o piwo, to kto nie lubi po całym dniu na górskim szlaku uzupełnić elektrolitów, tak, by nazajutrz nie mieć zakwasów? Ja bardzo! Kultowa Miedzianka, czy Sowie, to już klasyki dolnośląskie.
Dolnośląski Szlak Piwa i Wina
Dobrze, że jest taka inicjatywa i taki szlak, gromadzący te miejsca. Na stronie szlaku jest mapa z lokalizacjami wszystkich winnic i browarów. Warto sobie zaznaczyć je na swojej mapce w telefonie, by mieć zawsze pod ręką. Szlaku nie zjeździmy w jeden weekend. To miejsca, które trzeba zwiedzać powoli, degustując smaki i poznawać okolicę. Na szlak będziesz wracać wielokrotnie.
#SzlakMaSmak w Dolinie Baryczy
Pierwsze wrześniowe weekendy, kiedy pogoda postanowiła nas rozpieścić prawdziwym letnim słońcem, spędziliśmy w Dolinie Baryczy. Ciepło, ale już czuć jesień za oknem. I w lesie 😉
Odwiedziliśmy dwa miejsca na Dolnośląskim Szlaku Piwa i Wina, o których będzie poniżej. Ale nie tylko, bo przecież nie byłabym sobą, gdybym nie zagłębiła się „przy okazji” w dawne historie milickiej ziemi, poszukiwania zapomnianych ruin w leśnych chaszczach i innych, mniej znanych i nieoczywistych miejsc na szlaku. Te zakątki przedstawię Ci w dalszej części tego wpisu.
1. Dolnośląski Szlak Piwa i Wina: Winnica Anna, Krośnice
Od jakiegoś czasu przymierzałam się do wzięcia udziału w (Nie)WinnymLeżakowaniu i tak zleciało całe lato, że udało się wziąć udział w ostatnim. To piknik w Winnicy Anna, połączony z pokazami tłoczenia soku i degustacją tworzonych tutaj win. Odbywał się każdej ostatniej soboty od wiosny do września i mam nadzieję, że w przyszłym roku znów będzie i najlepiej częściej!
Gospodarze wyciągają zapasy wszystkich rodzajów win, ustawiają grill z kiełbaskami, sałatkami i chlebem, Sery Ślubowskie przywożą swoje najlepsze wyroby (ach, ten marchewkowy!), można po prostu przyjechać, poleżeć na leżaku, albo wziąć udział w degustacji, zwiedzaniu winnicy i wysłuchać opowieści Gospodarzy o ich pracy i pasji, jaką od kilku lat jest winiarstwo.
Naszą wizytę zaczęliśmy się od prezentacji win białych. Okazuje się, że degustacja to nie tylko smakowanie. Tutaj należy użyć wszystkich zmysłów – usłyszeć ciche westchnięcie przy otwieraniu frizzante, podziwiać pod światło słomkowy kolor, poczuć wszelkie zapachowe nuty zielonych jabłek, a nawet cytrusów, a dopiero na końcu ocenić smak.
Tradycje od trzech pokoleń
Później przespacerowaliśmy się na pola. I tu niespodzianka, bo najpierw zobaczyliśmy całe rzędy jabłonek, różnych gatunków. Wiadomo, że jabłka najlepiej smakują prosto z drzewa więc nasze dzieci, które towarzyszyły nam w wizycie, pragnęły wypróbować każdy gatunek. To nic, że w domu muszę namawiać do jedzenia jabłek – one tutaj są przecież na degustacji, a na degustacji wszystko smakuje najlepiej.
Okazuje się, że już od trzech pokoleń państwo Przerwa zajmują się sadownictwem. W kilkuhektarowym gospodarstwie jest takie wzgórze, na którym żadne uprawy nie udawały się zbyt dobrze. Nachylony teren, skałki, nie sprzyjały uprawom. Do czasu, gdy w 2014 roku gospodarze spróbowali posadzić na tym wzgórzu krzewy winorośli. I to był strzał w 10. Miejsce dla winogron okazało się idealne.
Dziś uprawy w Winnicy Anna zajmują 2 hektary. Wina powstają z kilku szczepów – Cabernet Cortis, Rondo, Regent, Solaris, Johanniter, Pinot Noir oraz Chardonnay. Bez stabilizatorów, konserwantów, różnego rodzaju dodatków.
A z tych jabłek już w tym sezonie powstanie cydr!
Sok z winogron najlepszy
Wróciliśmy ze spaceru po winnicy i teraz czekało na nas najlepsze. Tłoczenie soku ze świeżych winogron. Dla mnie najlepsza była ta maszyna, do której z góry wsypujesz kiście winogron i ciach, z boku wylatują same szypułki, a na dół, do wielkiego wiadra spadają zgniecione owoce. Magia! Taka by mi się przydała 😉 Z naszej działkowej winorośli rosnącej przy płocie też robimy wino i zawsze oddzielanie szypułek zajmuje nam najwięcej czasu.
I teraz tłoczenie.
Powiem szczerze, że świeży sok, o barwie tak zielonej, jakby podkoloryzowanej w fotoszopie, był tak słodki, że gdybym nie widziała na własne oczy, że jest bez dodatku cukru, nie uwierzyłabym. Dzieci wypiły po trzy lampki i jeszcze był smuteczek, że jak to, nie można kupić do domu! Nie można, bo cały sok przeznaczony jest na produkcję wina. Zresztą, ten sok ma taki smak i kolor zaraz po wytłoczeniu. Za chwilę kolor się utlenia, zieleń blednie i smak też się nieco zmienia.
Na koniec degustowaliśmy dwa rodzaje win czerwonych. A później grill, sery, leżakowanie, zakupy zapasów do domu.
Warto wiedzieć, że w Winnicy Anna można nocować. Mają kilka ładnych pokoi. Można także przyjechać kamperem. Jest zadbany duży teren, wiata do biesiadowania, tak więc nawet jakieś rodzinne spotkanie czy w gronie znajomych, jak najbardziej można tu zorganizować. Gospodarze przemili!
2. Dolnośląski Szlak Piwa i Wina: Browar Milicz
Kolejnego dnia odwiedziliśmy browar w Miliczu.
Craft & Roll – to brzmi jak rockandrollowy browar i tak rzeczywiście jest.
Z zewnątrz budynek jest zupełnie niepozorny, ale niech Cię to nie zniechęca. W środku jest prawdziwa piwna manufaktura, z rock&rollem w tle.
Pan Jacek Domagalski, rockandrollowy piwowar, zna się na rzeczy – piwo tworzy od ponad 10 lat. To także prawdziwy pasjonat okolicy, w której mieszka. W wolnych chwilach poluje z obiektywem wśród milickich stawów – ptaki, jelenie na rykowisku, wieczorne mgły… Te obrazy inspirują go do tworzenia smaków piwa i… etykiet.
Jak weźmiesz dzieci do browaru, to oczywiście muszą zajrzeć we wszystkie kąty, nie ma zmiłuj. Skosztować słodu, który jest – niespodzianka – słodki, wejść do chłodni, w której jest – niespodzianka – zimno. Ale nie skosztowały chmielu – ten już po zapachu był wyjątkowo gorzki. Z połączenia tych składników, drożdży, wody i według własnych receptur pana Jacka powstają piwa o różnych smakach, na różne pory roku.
Jaka pora roku, takie piwo
To mi się bardzo spodobało – na lato Nowe Grodzisko, lekkie, pszeniczne, orzeźwiające, mocno gazowane, o niskiej zawartości alkoholu – brzmi jak coś dla mnie! Albo In Bloom – Fruit apa o posmaku malin i jeżyn. Czy lekki, klasyczny Pils Milicki. A może gorzkawa ipa Free Bird? Już sama nie wiem. Ale jesienią to koniecznie ciemny Koźlak. Takie pamiątki z Doliny Baryczy warto zabrać do domu.
Pan Jacek mówi, że największa część jego klientów to spragnieni rowerzyści. W końcu to Dolnośląska Kraina Rowerowa i miłośników dwóch kółek jest tu masa. Ale zanim im sprzeda piwo to zawsze zapyta, ile kilometrów dziś przejechali. Żeby nie było, że tylko do browaru!
Proces produkcji piwa trwa minimum miesiąc. Śrutowanie, przygotowanie brzeczki czyli warzenie, kolejne etapy fermentacji, dojrzewanie, leżakowanie… To wszystko potrzebuje czasu, ale warto czekać. Kraftowe, rzemieślnicze piwa znów stają się modne i poszukiwane.
Smaki w Browarze Milicz są niepowtarzalne, nie do porównania z tymi z wielkich, przemysłowych browarów. To wyjątkowo dobre, lokalne piwo tworzone przez rockandrollowego piwowara, miłośnika przyrody i lokalnych historii. Nawet szyld jest mocno lokalny, bo stworzony z miedzianej blachy z odzysku, zdjętej z dachu remontowanego milickiego kościoła. Szacunek!
Jeśli z jakiegoś powodu nie dotrzesz do Browaru Milicz na ul. Zieloną 5, produkowanego tam piwa możesz spróbować także w paru innych miejscach w Dolinie Baryczy: to Hubertówka (specjalność restauracji to dania z dziczyzny i karp po milicku), Zajazd u Bartka (ryby, ryby, ryby!) czy Bar Strzelec w Praczach (kultowy lokal miliczan – pierogi!).
Dolina Baryczy: co tu robić?
Oczywista odpowiedź na to pytanie to: poznawaj Stawy Milickie. Wizyta w największym w Polsce rezerwacie przyrody i największym w Europie kompleksie stawów hodowlanych jest obowiązkowa. Setki kilometrów ścieżek rowerowych, szlaków pieszych, ścieżek przyrodniczych. Miejsca obserwacji ptaków w czatowniach. Spływy kajakowe Baryczą. Szlaki konne. To cudowne miejsce. Zarówno w Winnicy Anna, jak i u pana Jacka w Browarze Milicz dostaniesz mapki szlaków, podzielone tematycznie, w zależności od Twoich zainteresowań.
A oto moje rekomendacje – taki Top 10, ale mocno subiektywny, bo jest wśród nich trochę miejsc nieoczywistych i zapomnianych.
1. Wieża Widokowa Ptaków Niebieskich i staw Grabownica
Bardzo lubię Staw Grabownica i punkt obserwacji zwany Wieżą Widokową Ptaków Niebieskich. To trzeci staw co do wielkości w całym kompleksie. Wieża jest najwyższą w okolicy. To świetne miejsce do obserwacji żurawi. W czasie jesiennych migracji obserwowano tutaj nawet tysiąc par!
Warto przespacerować się ścieżką przyrodniczą z Rudy Milickiej „W krainie stawów”, przez groblę między stawami. Ścieżka startuje z dawnej, opuszczonej i zaniedbanej leśniczówki Maltzanów, a na jej trasie jest kilka punktów z tablicami głównie dotyczącymi hodowli ryb.
2. Pałac Maltzanów, Kościół Łaski w Miliczu i historia Marii von Maltzan
Wizyta w pałacu von Maltzanów w Miliczu to dla mnie punkt obowiązkowy. Przez 300 lat w rękach tej rodziny znajdowały się dobra milickie. Pałac, jako jeden z nielicznych przetrwał wojenną, a właściwie powojenną zawieruchę, która doprowadziła większość okolicznych dworów i pałaców do ruiny. Jak to się stało, że pałac w Miliczu przetrwał i ma się dobrze? Czy to zasługa tajemniczego naszyjnika z pereł? Kim była Maria von Maltzan i czym mnie zafascynowała? Koniecznie polecam Ci sprawdzić tutaj.
3. Stado koników polskich w Miliczu
Nie liczyłam za bardzo na to, że uda nam się zaobserwować półdzikie stado koników polskich. Czasem udaje się je podejrzeć podczas spływu kajakowego Baryczą, czasem gdzieś z daleka widać konie pasące się na milickich łąkach. W hodowli zachowawczej Ostoja żyje obecnie 47 koników polskich.
Są wolne.
(ach, jak to piszę, od razu przypomina mi się ta wzruszająca bajka, Mustang z Dzikiej Doliny, którą oglądałyśmy z córkami).
Konie chadzają własnymi ścieżkami. W grzywach i ogonach mają pełno rzepów. Zawsze wśród nich są małe, brykające źrebaczki.
Koniki polskie są jedyną występującą w naszym kraju prymitywną rasą koni, która wywodzi się od tarpanów. W rezerwacie Ostoja ingerencja człowieka ogranicza się do podawania im siana w okresie zimowym.
Ostoja to malownicze miejsce nad stawem. Można tu przenocować w domkach, łowić ryby w komercyjnym łowisku, zjeść świeżą rybę w smażalni, wypożyczyć kajaki lub rowery. Ale przede wszystkim spacerować i obserwować przyrodę.
4. Wierzchowice
W Wierzchowicach swój majątek mieli Hochbergowie. To linia książęca z gałęzi roztoczańskiej (z Roztoki). Niestety z budynków dworskich nic do dzisiaj nie przetrwało, poza małym, zrujnowanym budynkiem gospodarczym położonym w parku przypałacowym. Do Hochbergów na polowania często przyjeżdżał cesarz Wilhelm II, który był fundatorem budynku stacji kolejowej w Wierzchowicach-Wąbnicach (istnieje do dziś). Na niedalekim wzgórzu w kierunku Wąbnic, w lesie, ukryty jest budynek dawnego mauzoleum Hochbergów. Został w nim pochowany Hans Heinrich XVI Hochberg. Niestety budynek jest bardzo zniszczony i zaniedbany.
W Wierzchowicach zaintrygował mnie barokowy kościół z cudownym wnętrzem – te empory! Ufundowany przez Reichenbachów (z Goszcza), do 1945 roku był użytkowany przez społeczność ewangelicką.
Na przykościelnym cmentarzu pochowany jest Ryszard Szurkowski. Znany polski kolarz urodził się w małej wiosce Świebodów, niedaleko Wierzchowic i to właśnie w Miliczu rozpoczął uprawianie kolarstwa. Najbardziej znany szlak rowerowy w Dolinie Baryczy, czyli ten biegnący trasą dawnej kolejki wąskotorowej, otrzymał w tym roku imię tego sportowca wszech czasów.
Tuż obok pozostałości pałacu znajduje się Karczma Zuzanna, serwująca proste, smaczne domowe obiady.
5. Krośnice
Niegdyś pałace w Wierzchowicach i Krośnicach wchodziły w skład jednego majątku hrabiów von Reichenbach (z Goszcza). Pałac w Krośnicach zachował się (jest dziś w nim siedziba urzędu gminy), a po pałacowym parku jeździ Krośnicka Kolejka Wąskotorowa. To rodzinna atrakcja, która nawiązuje do dawnej kolei wąskotorowej istniejącej na tych terenach. Od 1894 roku przez prawie sto lat wąskotorowa linia kolejowa łączyła te tereny z Wrocławiem. Dziś w różnych miejscach napotkamy na dawne wagony.
6. Postolin i Wzgórze Joanny
Śladów dawnych szlacheckich rezydencji możemy doszukiwać się także w Postolinie, maleńkiej wsi niedaleko Milicza.
W połowie XIX wieku hrabia von Salisch, leśnik, dendrolog, właściciel tych terenów, założył tutaj park. Ale to żaden zwykły park, to prawdziwe leśne arboretum. W parku stał pałacyk, niestety dziś pozostały z niego tylko marne, już ledwo dostrzegalne wśród chaszczy ruiny. Za to drzewa rosną i pamiętają dawne czasy. Park jest dość dziki, ale gatunki podpisane są tabliczkami – m.in. daglezja zielona, tulipanowiec amerykański, czy magnolia drzewiasta. Szczególnie pięknie jest tu na wiosnę, gdy kwitną dywany śnieżyc.
W parku rozpoczyna się ścieżka przyrodnicza, zataczająca pętlę, około 8 km. To dobre miejsce na spokojny, niedzielny spacer. Prowadzi ona przez rezerwat przyrody na Wzgórze Joanny, do miejsca, gdzie stoi dawny pałacyk myśliwski von Salischów, zwany dzisiaj Wieżą Odyniec. Kilka lat temu można było w nadleśnictwie uzyskać klucze i wejść na wieżę. Niestety dziś jest ona w złym stanie technicznym i nadleśnictwo kluczy nie udostępnia, ale zamierza obiekt wyremontować. Podobnie jak i wspomniane mauzoleum w Wąbnicach i leśniczówkę w Rudzie Milickiej… Te obiekty są bardzo zaniedbane, znajdują się w gestii nadleśnictwa i mocno liczę, że po remoncie będą prawdziwymi perełkami na leśnych szlakach.
Jeszcze jedno ciekawe miejsce jest na ścieżce dydaktycznej – to stary cmentarz ewangelicki ukryty w zaroślach oraz grób hrabiego Heinricha von Salisch i jego żony. Przy grobie znajduje się jeden z wielu na tych terenach głazów narzutowych, przywleczonych przez lądolód ze Skandynawii.
Położony już poza ścieżką przyrodniczą kościół w Postolinie ma ciekawą architekturę, połączenie muru pruskiego i cegieł. Ufundowany został przez hrabiego von Salischa dla lokalnej społeczności ewangelickiej. Od kościoła biegnie droga do Karmina, przez las, gdzie znajduje się pałac von Salischów, obecnie w stanie wymagającym kapitalnego remontu i prawdopodobnie na sprzedaż.
7. Dolina Baryczy: na grzyby!
Jeśli już tak chodzimy po tych milickich lasach, to warto pomyśleć o zabraniu koszyka ? To w tych okolicach znajduje się jedna z moich ulubionych miejscówek na grzyby – Gruszeczka. Ach te dywany z wrzosów! Ach te kosze z borowikami, koźlarzami, maślakami i podgrzybkami! Nie ma jesieni bez wizyty w Gruszeczce. Tak, wielu mieszkańców Wrocławia odwiedza jesienią te okolice, ale wierz mi, każdy wychodzi z pełnym koszykiem.
8. Dolina Baryczy: na ryby!
Być w Dolinie Baryczy i nie spróbować karpia? Niemożliwe. Toż to nasz dolnośląski tradycyjny produkt regionalny.
Można ryby łowić na komercyjnych łowiskach np. w Ostoi lub Kaszowie, ale można po prostu zasiąść do stołu i cieszyć się smakiem dobrej, świeżej ryby.
Jakieś polecenia?
Mnóstwo osób poleca restaurację Hubertówka i ja się z tym zgadzam. W nowej lokalizacji (niestety w weekendy często trafimy na wesela) nie jest już tak klimatycznie, jak w starej, ale wciąż można spróbować doskonałego karpia po milicku.
W smażalniach-budkach Gospodarstwa Rybackiego Milicz (zlokalizowanych np. przy Akwarium w Miliczu czy we wspomnianej wcześniej Ostoi) można zjeść prostą smażoną rybę z surówką, karpia i inne gatunki.
Ryby są specjalnością w Zajeździe u Bartka w Średzinie.
Wiele osób poleca Gospodę 8 Ryb, ale ja akurat kilkukrotnie nie miałam szczęścia do tego miejsca. I choć jest pięknie położone i bardzo klimatyczne, w weekendy jest wyjątkowo tłoczne.
I jeszcze smażalnia Pod Dębami w Grabówce oraz Karczma Rybna w Rudzie Żmigrodzkiej to miejsca, do których warto skoczyć na rybę.
A jeśli chcemy tylko popatrzeć na ryby, bez ich zjadania, to polecam akwarium w Miliczu. Można tam zobaczyć nie tylko karpia, ale także inne gatunki hodowane w milickich stawach.
9. Dni Karpia w Dolinie Baryczy
Jesień w Dolinie Baryczy to Dni Karpia. To nie jest zwykła weekendowa impreza, ale szereg wydarzeń, które odbywają się od września do listopada. W każdy weekend coś się dzieje. Są zawody wędkarskie, biesiady z lokalnymi smakołykami, ale przede wszystkim spory wybór tematycznych spacerów i wycieczek z przewodnikami: obserwacje przyrody, ciekawostki historyczne, wycieczki dla rodzin z dziećmi. Warto sobie coś wybrać i zaplanować – na stronie Dni Karpia jest kompletne kalendarium i namiary.
10. I jeszcze więcej pałaców
Dolina Baryczy to teren rozległy. Najciekawsze miejsca, i te komercyjne, i te mniej znane, oznaczono kolorowymi karpiami, układając całość w Kolorowy Szlak Karpia. Mamy już większość punktów „na koncie” ale wciąż nie wszystkie.
Dla zainteresowanych historią i ruinami pałaców bardzo polecam wizytę w pałacu Hatzfeldów w Żmigrodzie, w pałacu Reichenbachów w Goszczu, w Twardogórze i okolicach oraz Mojej Woli, leżącej już administracyjnie na terenie województwa wielkopolskiego, ale historycznie wciąż na Śląsku.
Do Doliny Baryczy powrócimy jeszcze nie raz tej jesieni. Na grzyby, w odwiedziny do stada koni i po jeszcze więcej spacerów wśród przyrody i dawnych historii. Kupimy jesiennego Koźlaka u pana Jacka i karpie na święta. A na wiosnę, gdy powrócą wędrujące ptaki, ruszymy na coroczne obserwacje i wsłuchiwanie się w ich śpiewy.
Artykuł powstał w ramach kampanii #SzlakMaSmak przy współpracy z Urzędem Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego.
The form you have selected does not exist.
Obserwuj mnie na Instagramie
Tam znajdziesz świeże relacje z ostatnich wyjazdów, nie tylko po Dolnym Śląsku!
Nieoczywisty Dolny Śląsk
Jeśli lubisz mniej znane, nieoczywiste miejsca na Dolnym Śląsku, zobacz mój interaktywny przewodnik. Przez wiele lat podróżowania po moim regionie odwiedziłam setki pięknych i niekoniecznie znanych miejsc. Ruiny zamków i pałaców, punkty widokowe, szlaki górskie, ciekawe historie, czy lokalizacje, gdzie można znaleźć minerały. Od 10 lat w moich wyjazdach towarzyszą mi dzieci, są więc też w przewodniku miejsca, które zdecydowanie warto im pokazać.
Dolnośląski Szlak Piwa i Wina zainteresował mnie już wcześniej i z chęcią go zwiedzę.
Ale super! To jest szlak którego potrzebuję❤️